Ostatnimi czasy oglądam bardzo dużo
vlogów motywacyjnych, o tym jak otworzyć własny biznes, jak być
szczęśliwszym, bardziej spełnionym w życiu zawodowym i prywatnym
i wiecie co? Nie jestem pewna na jakiej zasadzie to funkcjonuje, ale
w moim przypadku działa. Słucham tego wszystkiego o czym mówią
vlogerzy i zgadzam się z nimi. Ostatnio oglądałam bardzo fajny
filmik, który zapadł w mojej pamięci, a mianowicie „Jak być
optymistycznie nastawionym do życia?”. Nie mam już nastu lat (oj
w tym roku wybije dwudziestka czwórka na karku) i znam siebie na
tyle dobrze, by stwierdzić, że jestem osobą ze skłonnościami
depresyjnymi i ogóle mówiąc marudą przez duże M. Moje najbliższe
otoczenie również potwierdziłoby tę tezę gdyby tylko ich
zapytać... No ale do sedna
Autor vloga twierdzi, że od razu po
przebudzeniu musisz zapytać siebie:
1. Za co jesteś wdzięczny/a?
Może być to wszystko, dosłownie
wszystko- za wspaniałego chłopaka/dziewczynę, za pracę, dom,
pieniądze- wszystko co przychodzi Ci do głowy.
2. Jaka wspaniała rzecz się dziś
wydarzy?
Nie może się wydarzyć, a wydarzy
się! Dlaczego właśnie tak? Ponieważ kiedy mówimy sobie, że coś
się wydarzy, mówimy o tym w zdaniu twierdzącym, a to sprawia, że
zmieniamy nasze nastawienie i mimochodem sprawiamy, że to się
wydarza.
I tak jak wcześniej może być to
wszystko- ja na przykład mam ulubioną dziewczynkę w przedszkolu
(ciiii nie mówcie nikomu, bo to nie profesjonalne), i mówię sobie,
że ją zobaczę, kiedy przyjdę do pracy, a ona z uśmiechem na
twarzy przywita mnie słowami „Hiiiii Agiiii!” i się do mnie
przytuli. Może to głupota, ale to sprawia, że jest mi bardzo miło.
Poza tym ja mówię sobie o trzech
rzeczach jakie się wydarzą, nie jednej.
3. Trzecia sprawa to „Ja jestem..”
I tutaj mówimy sobie komplementy typu
mądra, ładna, inteligentna itd. Jeśli tak jak mi zależy Ci na
awansie zawodowym warto też wyobrazić sobie siebie jako np. moja
wersja managerkę przedszkola. Podobno, gdy potrafimy zamknąć oczy
i sobie coś wyobrazić osiągniemy to. I ja w to wierzę.
Dodatkowo przed samym snem, leżąc już
w cieplutkim łóżku i po kilkukrotnych wizytach w toalecie, „na
zapas” co by nie latać w środku nocy, mówimy sobie o kilku
miłych rzeczach.
1. Trzy wspaniałe rzeczy które dziś
się zdarzyły?
Oczywiście nie zdarzają mi się
„wspaniałe rzeczy”, a miłe rzeczy. No ale lepiej wyolbrzymić w
tą stronę i wmówić sobie, że się w to wierzy. A więc każdy
osobiście wymienia, ja np. miałam miłą rozmowę z przyjaciółką,
albo miły lunch. Cokolwiek.
2. Jak mogę sprawić dzień jutrzejszy
lepszym?
No i tutaj jednak trzeba pomyśleć, no
bo... Patrzysz na dzień dzisiejszy, myślisz sobie hmmm... nie
poszło tak jak bym chciała. Po raz setny obiecywałam sobie iść
pobiegać przed pracą, ale się nie udało. Więc warto np. dodać
to do listy na nowy dzień.
Powiem wam, że u mnie to działa.
Zaczęłam robić rzeczy, których nigdy nie robiłam. Np. wstaję
1,5 godziny przed wyjściem do pracy, biorę prysznic, oglądam
motywujące vlogi, jem na spokojnie śniadanie, delektuję się
poranną kawą, szykuję się do pracy. Chciałabym dodać bieganie i
przygotowanie obiadu, step by step. Nie zdawałam sobie sprawy jak
dużo łatwiejsze jest życie kiedy zrobimy wszystko co musimy
wcześniej, rano, kiedy chce nam się żyć, kiedy mamy ochotę, a
nie po pracy, kiedy jesteśmy zmęczeni i jedyne o czym myślimy to
odpoczynek.
Oczywiście moja teoria może nie
zgadzać się u wielu osób. Ja od zawsze byłam porannym ptaszkiem,
ale ciężka praca fizyczna (nauczyciel w przedszkolu) i irlandzka
pogoda zmieniła mnie w ponurego, wiecznie zmęczonego mruka, który
tylko czeka na to aby po pracy wleźć to ciepłego łóżeczka. Tak
zwane wyjście ze sfery komfortu nie jest łatwe, ale uwierzcie mi
opłaca się! O tym jak wyjść ze sfery komfortu napiszę później.
Dlaczego ten post jest dla mnie ważny.
Ponieważ zrozumiałam, że jeśli sama sobie nie pomogę w wyjściu
ze stanu depresyjnego połączonego z ukochaną sferą komfortu,
nikt ani nic mi w tym nie pomoże. Dlaczego? A dlaczego ktoś miałby
mi czegoś zabraniać, jeśli ktoś coś mi zabroni zrobię to z
jeszcze większą upartością i zawziętością. Dlaczego ktoś
miałby mi coś zabierać jak np. słodycze, wino czy pizzę,
przecież każdemu należy się nagroda, za ciężkie chwile w
pracy... no tak, ale nie codziennie. Jeśli robimy to codziennie to
mogę stwierdzić, że 1. weszłam w sferę komfortu z której nie
jest łatwo się wydostać, 2. przeszłam na „złą stronę mocy”
w odżywianiu, 3. jeszcze chwila a zostanę alkoholikiem. Haha,
śmieszne, co? No nie tak do końca, bo jak by się tak nad tym
dłużej zatrzymać i zastanowić to... O matko! Marnuję swoje
życie, a przecież miałam być człowiekiem sukcesu! Miałam
spełniać swoje marzenia! Co ja robię w tak ponurym miejscu i
czasie? Na szczęście mam swój wake up call. Nie poddam się, dam
radę. Zmienię swoje życie. Wytrzymam.
Pozdrawiam i zachęcam do wypróbowania
powyższej metody. Pamiętajcie, aby coś weszło nam w nawyk musimy
robić to codziennie przez 21 dni. Nie przestawajcie w swoich
postanowieniach! Wierzę w was, a wy we mnie?
Świetne podejście:) Dbaj o ciało i dusze jednocześnie sama się tego uczę.
OdpowiedzUsuńbardzo mądry post :) też miałam taki depresyjny etap w życiu i z pomocą motywujących blogów i vlogów z czasem odnalazłam swoje sczęscie i pokochałam siebie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :)
Nastawienie ma znaczenie!
OdpowiedzUsuńświetne podejście!
ja chyba mam ogólnie pozytywne nastawienie ;) bardzo rzadko mam dni, gdy jestem jakoś negatywnie nastawiona :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że stosuję część z tych rad i to naprawdę działa! :)
OdpowiedzUsuńSwietny post, bede musiala wdrazyc w zycie kilka rad
OdpowiedzUsuńnakrywka.blogspot.com
Okej . Dam szansę temu sposobowi i sprawdzę jego skuteczność ;) Za 21 spodziewajcie się kolejnego posta
OdpowiedzUsuńwww.kaminskadorota.pl
inspirujące, zapraszam http://fantastic-brand.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń